Baśniowy Las – Märchenwald w Bad Breisig

Nowy Rok już dawno się zaczął, a ja dalej realizuję plany z poprzedniego,
ale żeby następnych dwanaście miesięcy było bajkowych to wpis z Czerwonym
Kapturkiem w tle.
Kolejna atrakcja przede wszystkim dla dzieci. Ulotka
reklamująca Baśniowy Las wyglądała na tyle kusząco, że pomyślałam o lokalnym
odpowiedniku Disneylandu. Reklama dźwignią handlu –mówią. Ciekawe, kolorowe figury z najpopularniejszych
baśni Braci Grimm, miały poruszyć naszą wyobraźnię a do tego kusząca
perspektywa dobrze wyposażonego placu zabaw, na którym moja latorośl będzie się
bezpiecznie bawić, a ja w tym czasie napawać się będę widokiem Renu. Pff… po
raz kolejny sprawdza się: im mniej oczekiwań, tym lepiej.


Przyznaję, że trafienie tam nie nastręcza trudności, bo od
wjazdu do miasta widać na słupach wskazówki dojazdu, ale później zaczynają się
schody… Byłam pewna, że skoro to taka atrakcja to będzie parking, a
przynajmniej znaki, gdzie można zostawić auto. Niestety, samochód zostawić
trzeba na parkingu sklepowym, albo na poboczu wąskiej drogi. Potem przejść
ulicą w miejscu, gdzie nie ma chodnika, ruch jest wahadłowy, tunel i betonowe
ściany. Co prawda to tylko kawałeczek, ale jednak niebezpieczne, szczególnie z
małymi dziećmi. Potem jeszcze ścieżynką wzdłuż torów i wkraczamy w świat baśni.
To znaczy chciałabym. Bramka się zatrzasnęła a ja zdębiałam, bo ani żywego
ducha, wyjść się już nie da, a zapłacić trzeba po przejściu całości. Dziwnie! Ale
faktycznie był las, a w nim ścieżka pnąca się w górę w formie serpentyny.



Bajkowe postaci czekały prawie na każdym zakręcie. Dwanaście kolorowych domków,
na każdym
włącznik, który uruchamiał
figury, światło i dźwięk – fragment baśni. Pierwsza stacja to Rumpelstiltskin,
którego głos do dziś mi się śni.
Może jednak
za dużo horrorów ze strasznymi lalkami? Za to nasza Mała bawiła się wspaniale.
Tego nieszczęsnego, potępieńczo chichoczącego krasnala na początku też się
przestraszyła, ale później z wypiekami na twarzy podbiegała do następnych
przystanków i z radochą zaglądała do środka, uruchamiała
mechanizmy i
zgadywała, która bajka jej się pokaże. Pięć razy odtworzyła Czerwonego
Kapturka, żałowała Jasia u Baby Jagi, czekała
na przebudzenie Śpiącej Królewny. Pierwszy raz po powrocie prosiła, żeby
wrócić i oglądać „bajki na klik”, to ona miała się dobrze bawić i tak było. Moje
rozczarowanie na szczęście jej tego nie zepsuło, bo dla mnie wspaniały w tym
miejscu był tylko widok na Ren.





Samo Bad Breisig też jest całkiem przyjemne. Dumnie nosi
miano miasta uzdrowiskowego ze względu na źródła leczniczej wody termalnej.
W
kompleksie Römerthermen zaraz przy wejściu jest mała studzienka, z której można
napić się krystalicznie czystego
koktajlu minerałów. Ma ponad 300C i śmierdzi siarką, ale to samo
zdrowie. Po obejrzeniu głównej atrakcji
pospacerowaliśmy też trochę promenadą nad Renem, napiliśmy się zdrowej wody,
czyli w sumie to był całkiem udany wyjazd, ale następnym razem nie dam się
nabrać na podstępną, kolorową reklamę ;)
Linki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz