Moja frekwencja na blogu nie rzuca na kolana, ale mam
nadzieję, że w najbliższym czasie się to zmieni. W każdym razie już marzec, a
razem z nim otwarcie ogrodu Keukenhof
w Lisse. Między 24 marca a 16 maja zobaczyć można jedną z najchętniej
odwiedzanych atrakcji Holandii. Muszę przyznać, że jeśli mam podziwiać dzieło
wykonane przez człowieka to wybieram architekturę, ale w tym przypadku 32
hektary obsadzone ręcznie ponad siedmioma milionami tulipanów, hiacyntów,
narcyzów itd. – to robi wrażenie. Ogród to przestrzeń wystawowa i jednocześnie reklama,
przez 8 tygodni Keukenhof pokazuje,
co holenderscy hodowcy roślin mają do zaoferowania.

Korzenie tego miejsca sięgają XV wieku, ale o ogrodzie
dostępnym dla szerszej publiczności mówić można dopiero od 1950 roku. Od tego
czasu miliony turystów cieszą się widokiem kwiatów. Ciekawe jest to, że choć
układ ogrodu raczej się nie zmienia to kompozycje kwiatowe w poszczególnych
sektorach i temat przewodni już tak, dzięki czemu można tam jeździć co roku i
za każdym razem podziwiać coś nowego.
Kiedy jesteśmy na miejscu trzeba się uzbroić w cierpliwość,
dobre buty i aparat. Cierpliwość potrzebna jest do przejechania kilkuset
ostatnich metrów i znalezienia miejsca parkingowego. Oznakowanie jest dobre,
pracownicy odpowiedzialni za płynność ruchu - uczynni, miejsc postojowych na
kilku placach - wystarczająco,
ale samochodów tysiące i po prostu to wszystko
trochę trwa. Po zakupie biletów i przewodnika, z mapką z punktu informacyjnego,
można zacząć spacer. Czeka na nas kilka godzin chodzenia i fotografowania, a
wszystkie zmysły pracować będą na najwyższych obrotach.
Niestety na kwiatach się nie znam, ale pejzaże i kompozycje
z nich stworzone mnie osobiście oszołomiły (wielki szacunek dla architektów i
ogrodników).
Nie zdawałam sobie sprawy, że w obrębie jednego gatunku np.
tulipana, są okazy o tak różnych fakturach, barwach i zapachach.
Sam ogród był
sprawdzianem dla mojej orientacji w terenie, ścieżki kluczyły, przecinały się
nieoczekiwanie i trafialiśmy np. do
ogrodów inspirujących: Romantycznego, Ziołowego. Także Selfie i Amsterdam to
miejsca, z których pasjonaci czerpać mogą pomysły na zagospodarowanie terenów
zielonych.

Pawilony kusiły zapachami, m.in. Oranje Nassau Pavilion,
Wilhelm-Alexander Pavilion, czy Beatrix Pawilion, gdzie zobaczyć można byłoi
poczuć rozpoznawalne, nawet dla takiego laika jak ja, róże, frezje, hiacynty,
orchidee i wiele, wiele innych gatunków, których nazw nie ma w moim słowniku.
Przyznaję,
że wystawa w Pawilonie Wilhelma przyprawiła mnie o ból głowy, nie byłam w
stanie znieść intensywnego zapachu lilii.
Odpocząć i odetchnąć można było na ławeczkach, leżąc na
trawie (oczywiście w miejscu do tego przeznaczonym, a nie na dowolnej rabatce),
słuchając koncertu czy kontemplując rzeźbę ukrytą za rododendronem. Razem ze strefą natury i kultury działającą na
naszego ducha, współgra tam strefa jak najbardziej użytkowa. Z bardziej
przyziemnych informacji, na terenie
ogrodu jest także plac zabaw dla dzieci, restauracje, butki z lodami –goframi –
kiełbaskami i dobrze oznaczone toalety,
przyjazne dla mam z niemowlakami (sprawdzone). W sklepiku z pamiątkami,
pomijając pocztówki i malutkie chodaki, do kupienia są oczywiście cebulki
kwiatowe.

Nie lubię wracać do miejsc, które już widziałam, jednak w tym przypadku jestem ciekawa jak będzie ono
wyglądało w tym roku i kto wie? Dla nas była to całodniowa wycieczka, z kilkoma
godzinami w samochodzie, nie wykluczam, że się powtórzy. Żałuję, że nie
sfotografowałam polonijnych akcentów, np. tulipanów Chopin, za mało czasu
poświęciliśmy wystawie głównej a przede wszystkim tego, że pojechaliśmy na tyle
późno, że plantacje kwiatów, przed dojazdem do samego ogrodu były puste. Także,
kto wie?
Bibliografia i linki:
Keukenhof Holland, Park Guide 2015