środa, 31 sierpnia 2016

Burgen Route – etap pierwszy (Reifferscheid)



 

Burgen Route – etap pierwszy (Reifferscheid)

W dodawaniu wpisów nastąpiła pewna przerwa, spowodowana urlopem od urlopu. Część pierwsza wyjazdowo-zagraniczna zakończyła się na Mazurach, a druga w niedalekiej Koblencji. W międzyczasie krótki tekst o interesującym szlaku dla wędrowców.
Byłam przekonana, że o regionie Eifel wiem już sporo i znam większość jego atrakcji (przynajmniej o nich gdzieś czytałam), ale okazuje się, że po każdym zwiedzaniu dowiaduję się czegoś nowego. Tak było i tym razem. Celem naszego wypadu był zamek Hellenthal-Reifferscheid, którego samotna wieża przypominała mi nieco zamek Chojnik.  
Przy szukaniu podstawowych informacji nie zwróciłam uwagi na hasło Burgen Route. Okazuje się, że jest to nazwa siedemnastokilometrowego szlaku, według danych z oficjalnej strony, o średnim stopniu trudności. My jeszcze nie jesteśmy w stanie z Małą wędrować, więc między poszczególnymi etapami oczywiście przemieszczaliśmy się samochodem.
Początek szlaku jest w Hellenthal u podnóża tamy, przy zbiorniku Oleftalsperre.
Koniec wędrówki czeka w historycznym Blankenheim. 
Po drodze oczywiście oprócz krajobrazów Eifel, czy średniowiecznych wodociągów do zobaczenia trzy okazałe zamki, z czego nam udało się zobaczyć dwa pierwsze, a Blankenheim musi poczekać na swój dzień.

Dobrze zachowane przedzamcze, mury okalające, bramy miejskie i oczywiście wieża z widokiem na okoliczne doliny, kilka powodów dla których warto zatrzymać się w Reiffelscheid. Pierwsze wzmianki o zamku pochodzą z 1106 roku, założenie to wielokrotnie niszczono, palono i po wszystkim przebudowywano. Zmieniało właścicieli, było nawet zajęte przez wojska Ludwika XIV, żeby i tak skończyć w XIX wieku jako składnica gotowego budulca dla okolicznych mieszkańców. Od 1965 roku całość przeszła w posiadanie gminy Hellenthal i trzeba przyznać, że włodarze starają się, żeby to miejsce stało się atrakcją turystyczną.  Ruiny są dostępne (bezpłatnie) cały rok. Co dwa lata, we wrześniu, na zamku odbywa się Burgfest – czyli goście przenoszą się wprost do średniowiecza (następny 18.09), a jeśli ktoś chce, to może go wynająć na prywatne przyjęcie. My pozostaliśmy tylko przy oglądaniu i robieniu zdjęć. Właściwie byliśmy jedynymi zwiedzającymi i nie narzekam, można było spokojnie zajrzeć w każdy możliwy zakamarek.




Schodząc w stronę starego rynku nie można pominąć kościoła parafialnego pod wezwaniem Św. Mateusza. Budowla zbudowana w latach 1489-1491 dziś mało ma ze swojego pierwotnego wyglądu (bardzo dobrze opisana historia i zabytki kościoła dostępne są na stronie parafii).
Od zamku Wildenburg dzieliło nas około 4 km, co nie przeszkodziło Małej zasnąć w ciągu tych paru minut i po raz pierwszy od dłuższego czasu na zwiedzanie poszłam sama. (c.d.n.)








Bibliografia i linki:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz