Burgen Route – etap trzeci (Blankenheim)
Obie wycieczki dzieli kilka
tygodni i już straciłam nadzieję, że uda
się przed końcem roku zaliczyć ten szlak, a przez mój nawyk odhaczania
kolejnych punktów byłam mocno niepocieszona. Wreszcie nadarzyła się idealna
sposobność, mieliśmy wyjątkowego gościa z Polski, któremu wszystkie okoliczne
atrakcje już pokazaliśmy, więc przy złotej, niemieckiej jesieni wybraliśmy się
na trzeci etap Burgen Route.

W tamto przedpołudnie Blankenheim
spowijała bardzo senna atmosfera, a słońce i temperatura jeszcze potęgowały to
odczucie. Zwiedzanie zamieniło się w niespieszny spacer z odpoczynkiem w
miejscach wartych zobaczenia. Najpierw poniosło nas do źródła, czyli miejsca
skąd swój początek bierze Ahr. Pierwszy raz widziałam, żeby rzeka wypływała z …
piwnicy.
Razem z kilometrami strumyczek
nabiera mocy i ożywia dolinę Ahr, gdzie na stokach powulkanicznych pysznią się
winorośle. Ale nie odpływajmy za daleko, zaułek
z bielutkimi ścianami i belkowaniem XVIII-wiecznych
domów też ma swój niezapomniany urok.


Kolejny punkt to Kościół pod
wezwaniem Wniebowstąpienia NMP. Został on zbudowany w stylu późnogotyckim, w
latach 1495-1505.
Warto w nim zwrócić
uwagę na jedne z najstarszych organów w Nadrenii z roku 1600-ego,
szesnastowieczne ołtarze, figurę Matki Bożej,
czy popiersie św. Jerzego. Moją uwagę przykuło demoniczne rzeźbienie ław i
piękne sklepienie.




Czym byłoby zwiedzanie
Blankenheim bez zobaczenia budowli, która ewidentnie góruje nad miastem.
Dziś jest to nowoczesne schronisko
młodzieżowe, ale przez kilka stuleci zamek należał do Grafów z Blankenheim.
Jest to
typowy zamek wyżynny, założony przez Georga I w 1115 roku, przebudowywany w XV
i XVI wieku.
Na tle innych wyróżnia go tzw.
Tiergartentunnel, o którym
wspominałam w pierwszym wpisie o szlaku. Graf Dietrich III w roku 1469 zlecił
wykonanie wodociągu. Przekopano się pod
Tiergarten-Berg,
żeby zachować odpowiedni spadek i udało się pozyskać świeżą wodę ze źródła
In der Rhenn, oddalonego od zamku o
ponad kilometr. Woda dostarczana była drewnianymi „rurami” do zbiornika tuż
przy dziedzińcu. Tunel jest jednym z nielicznych tego typu późnośredniowiecznych
przedsięwzięć w całej Europie, jest też główną atrakcją szlaku
Tiergartentunnel-Wanderweg, można go wtedy zwiedzać z wykwalifikowanym
przewodnikiem. Samemu obejrzeć można wejście do tunelu i zabezpieczone odkrywki
archeologiczne. Warto przejść te kilkadziesiąt metrów od zamku i zobaczyć to,
co dostępne, tym bardziej, że sporo jest tablic informacyjnych z historią
tunelu, wykresami, rysunkami technicznymi itd.


W Blankenheim wstąpić można
jeszcze do Muzeum, zahaczyć o sklepik z metalowym rękodziełem, albo odpocząć
nad pobliskim jeziorem w Freilingen, z całym zapleczem turystyczno-kampingowym.
Dla kochających naturę w niedalekim Alendorfie leży trzeci co do wielkości w
Niemczech rezerwat jałowcowy, gdzie podziwiać też można inne rzadkie gatunki
roślin jak orchidee, sasanki, enziany. A
ze szczytu Góry Kalwarii (miejsca pielgrzymek od ponad 350 lat) położonego 525
m n.p.m. rozciąga się podobno widok zapierający dech w piersiach.


Po tych wszystkich atrakcjach na
deser zostaje nam jeszcze rzymska willa! A przynajmniej jej dość specyficzna
rekonstrukcja. Jak wyglądałaby Nadrenia bez Rzymian, ciężko sobie
wyobrazić,
na tym terenie ślady po
ekspansji Rzymu są nadal widoczne i to nie tylko we wspaniałym Trierze, Koloni
czy Akwizgranie, ale w setkach mniejszych miejsc,
np. opisane przez mnie Katzensteine, czy
właśnie Blankenheim. To tu odkryto posiadłość rzymską tętniącą życiem pomiędzy
I a IV stuleciem naszej ery, która należy do największych znanych siedlisk tego
rodzaju w całej Nadrenii.
Po
wykopaliskach udostępniono przestrzeń turystom i pokuszono się o połączenie
nowoczesności z przeszłością. Projekt znanych architektów z Frankfurtu nad Menem
zakładał wizualizację frontu głównego budynku mieszkalnego przez postawienie
metalowej konstrukcji. Moim zdaniem nie wygląda ona estetycznie, przynajmniej
teraz, kiedy dosłownie opływa rdzą, ale faktycznie pomaga wyobrazić sobie
stojący na wzgórzu samowystarczalny przyczółek kulturotwórczego Rzymu,
więc funkcję swoją spełnia.


Uff wszystkie punkty szlaku udało
nam się zobaczyć. Dobrze się też stało, że poznawaliśmy go etapami, bo wyszły z
tego fajne, nasycone zwiedzaniem wycieczki. Nasz gość też był zadowolony, a
wiem, że to czyta, więc pozdrawiam. 😊 Swoją drogą, jak już na własnym blogu uprawiam prywatę to życzę sobie i
Wszystkim zainteresowanym kolejnych dwunastu miesięcy z plecakiem! Oczywiście
do plecaka/teczki należy dorzucić misia.
Bibliografia i linki:
Eine historische Reise nach Blankenheim, materiał gminy Blankenheim