Panzersperre – przeciwpancerne „smocze zęby” obok Roetgen
Miałam opisać Stolberg, potem zamek Eltz, a skończyłam na Linii
Zygfryda, tego jeszcze nie było. Zachęcona moim facebookowym wyzwaniem do
zobaczenia czterdziestu punktów z listy ArchaeoRegion Nordeifel postanowiłam
tym razem oderwać się od Rzymian. Przyznaję, że gdybym sama siebie tym
wyzwaniem nie zmotywowała, to nie pojechalibyśmy do Roetgen, po prostu wolę
oglądać akwedukty i kanały, a nie fortyfikacje.
Wał Zachodni (Westwall), czyli ponad 600 km pas umocnień i
fortyfikacji miał w zamyśle bronić Trzecią Rzeszę przed atakiem ze strony
francuskiej. Projekt był niezwykle kosztowny i miał ogromny rozmach, zakładał
wybudowanie lub dozbrojenie istniejących fortyfikacji. W ciągu czterech lat
(1936-1940) około 18 000 obiektów broniło „odcinka” od miasteczka Kleve
(granica z Holandią) do Grenzach-Wyhlen (granica ze Szwajcarią). Schrony bojowe, podziemne tunele, zapory
przeciwpancerne, przeciwpiechotne i pas obrony przeciwlotniczej, do tego
naturalne przeszkody tak jak w rejonie Eifel gęste lasy, góry, rzeki odegrały
swoją rolę dopiero w 1944.
Jednym z tych zachowanych obiektów jest: Die Panzersperre über den Grölisbach bei Roetgen, fragmenty zapory przeciwpancernej w postaci tzw. „smoczych zębów”. Żelbetonowe bryły o kształcie ostrosłupa ściętego ustawione są na wspólnym fundamencie, po pięć sztuk w rzędzie. Mają różną wysokość, najwyższe około 120 cm, ale są tak omszałe, że wtapiają się w leśne poszycie i nie bardzo widać je z głównej drogi.
Z parkingu Am
Filterwerk do celu jest pięćset metrów. Spokojny spacerek po utwardzonej
drodze, potem lekko w las i pojawiają się wystające garby, które okazują się spływać
jak wodospad do strumyka, a potem jeszcze dalej. Po łączeniach między kolejnymi
rzędami zębów można przejść nad wodą i przez łąkę wrócić na parking. Po drugiej stronie ulicy widać zaporę z 1911 roku, więc
dodaliśmy do spaceru jeszcze wspinaczkę, żeby zobaczyć zbiornik wody pitnej die
Dreilägerbachtalsperre. Pewnie, że można było kulturalnie podjechać parę metrów
i pójść spokojnie, a nie wdrapywać się po korzeniach z wymęczonym dwulatkiem,
ale gdzie wtedy byłaby zabawa. W każdym razie niedzielny spacer śladami
dwudziestowiecznej historii uważam za udany.
Linki: