poniedziałek, 30 maja 2016

Tomburg - z polskim śladem






Tomburg – z polskim śladem

Tym razem padło na przedstawienie ruin, nie najokazalszych, ale wyróżnia je to, że związane są poniekąd z historią Polski. Poza tym świetnie pamiętam drogę na szczyt wzniesienia, ponieważ "zdobywałam" go w 29 tygodniu ciąży, ze sporym już brzuchem, musiałam więc robić przerwy co 15 kroków.
Dzięki tym przystankom wiem, że brakuje po drodze koszy na śmieci, ale są drewniane barierki,  o które można się spokojnie oprzeć. Na trasie zamiast popularnej ławeczki stoi drewniany leżak (swoją drogą bardzo wygodny), z którego roztacza się ładny widok na pobliskie miasteczko.



Ruiny zamku położone są na wysokości 316 m. n.p.m., w odległości około 2 km od Rheinbach Wormersdorf. Wejście zaczęliśmy z poziomu parkingu leśnego, będącego początkiem dwóch szlaków pieszych - jeden 5 km, drugi 400 m na szczyt, nie będzie zaskoczeniem jeśli dopiszę, że ze względu na mnie wybraliśmy opcję drugą.
Trochę faktów: w czasie przeprowadzonych wykopalisk znaleziono cegły i monety z okresu rzymskiego III/IV w. n.e.. Uważa się, że u wschodniego podnóża wzniesienia mogła istnieć nawet mała rzymska osada. Około roku 900 na szczycie powstaje dwór warowny, a władcą na Tomburgu jest palatyn Lotaryngii Herman. Ważniejszy będzie jego syn Ezzon, który ożenił się z Matyldą - córką znanego nam z lekcji historii Ottona II, czyli była ona siostrą Ottona III (zjazd w Gnieźnie). Z małżeństwa Matyldy i Ezzona przyszło na świat co najmniej dziesięcioro dzieci, a jedną z córek była Rycheza Lotaryńska. W roku 1013 została poślubiona przez Mieszka II Lamberta. W 1025 roku zostaje koronowana na królową Polski, ten fakt uwzględniony jest na tablicy informacyjnej przy wejściu na zamek. Sama postać błogosławionej Rychezy ma szczególne miejsce w historii i kulturze Nadrenii, więc prawdopodobnie z czasem do niej wrócę.

 Po wyginięciu rodu Ezzona, Tomburg traci na znaczeniu międzynarodowym. Przez następne wieki jest świadkiem burzliwych sporów między Kolonią a Jülich. We wrześniu 1473 roku zamek zostaje całkowicie zniszczony i nigdy go nie odbudowano. Przez kolejne wieki niszczeje i wykorzystywany jest jako kamieniołom. Jesienią 1968 podjęto badania, a w kolejnych latach zabezpieczono pozostałości: fundamenty budynków, dziedziniec, pomieszczeń gospodarczych, kuchni. Od 1979 wzgórze Tomberg zostaje uznane za rezerwat przyrody, a ruiny Tomburg w 1993 pomnikiem pamięci.



Wspomniałam w pierwszym poście, że naszymi wypadami po okolicy chciałam oswoić obczyznę. Ten króciutki zapis na tablicy o Rychezie, która z Tomburgu trafiła do Polski, gdzie została królową uświadomił mi, że to oswojenie nowego kraju chyba będzie możliwe, bo przecież on w końcu nie taki obcy. A może to po prostu był wpływ hormonów?




 











Linki:

niedziela, 22 maja 2016

Aachener Tierpark Euregiozoo - zwierzyniec w Akwizgranie


 



Aachener Tierpark - Zwierzyniec w Akwizgranie

Nie odkryję Ameryki, jeśli napiszę, że pojawienie się dziecka wywraca życie do góry nogami. Wymusza ono także modyfikację sposobu i celu podróżowania.  I o ile nie ma problemu z maluchem grzecznie leżącym w nosidle, o tyle biegający dwulatek z mnóstwem energii i małym zapasem cierpliwości wymaga od rodziców dostosowania się, bo nawet jak mu godzinę tłumaczyć, że obrazy na ścianie to dzieła wybitnego artysty, to i tak nie chce w ciszy i spokoju ich kontemplować. Dlatego nasze wypady staram się teraz przygotowywać pod kątem najmłodszej, stąd pomysł na Tierpark w Aachen, czyli zwierzyniec w Akwizgranie. 

W tym roku zwierzyniec obchodzić będzie swoje 50 oficjalne urodziny. Jednak pierwszym „dyrektorem” parku ze zwierzętami na terenie Aachen był sam Karol Wielki. W 802 roku dostał w prezencie od Kalifa Bagdadu żyjący prezent, białego słonia, do niego dołączyły także podarowane cesarzowi lwy, niedźwiedzie czy wielbłądy z Kairu. Słoń pełnił rolę reprezentacyjną, podkreślał majestat Karola i razem z nim podróżował aż do 810 roku. Niestety nie wiadomo, co działo się później ze zwierzyńcem cesarza. Wiadomo jednak, że oficjalne otwarcie dzisiejszego Aachener Tierpark miało miejsce w październiku 1966 roku.
Przez lata park rozwijał się, przybywało zwierząt i liczby odwiedzających. Obecnie około tysiąca zwierząt, różnorodnych gatunków żyje na powierzchni prawie 9 hektarów. Egzotyczne ptaki, zebry, strusie, antylopy, wielbłądy, gepardy, servale, kangury, siedemdziesiąt gatunków ptactwa wodnego, mającego do swojej dyspozycji dwu hektarowe jezioro i wiele, wiele innych można oglądać w akwizgrańskim zwierzyńcu.

 
W tym roku do innych mieszkańców dołączy „południowoamerykański ssak o ruchliwym ryjku” – ostronos rudy/ koati. Zoo jest ośrodkiem naukowym, ale jednocześnie spełnia się komercyjnie, na terenie urządzane są festyny, wystawy oraz urodziny.


Tierpark w Aachen to miejsce godne polecenia szczególnie dla rodzin z dziećmi.   
Dwa duże place zabaw, z wysokimi zjeżdżalniami, linami do wspinaczki dla starszych. Znajdzie się także placyk z piaskownicą, zjeżdżalnią dla mniejszych oraz ścieżki do spacerowania dla tych, którzy jeszcze w wózeczkach.


Dlaczego piszę o tym, a nie o zwierzętach, które można zobaczyć, bo nasz pobyt wyglądał następująco: po półtorej minuty przy klatkach, trzydziestosekundowy zachwyt nad obecnością geparda, małpy albo papugi, pięć minut karmienia kóz z ręki i półtorej godziny w piaskownicy. U wszystkich, którzy przyszli z młodszymi dziećmi wyglądało to podobnie.

Wartości edukacyjne proszę bardzo – nasze dziecko w końcu zobaczyło wszystkie zwierzątka, które do tej pory widziało w książkach, co więcej: meczało razem z kozami, gdakało z kurkami i warczało z gepardem ku uciesze innych zwiedzających i nauczyło się wymawiać małpa, o czym przekonałam się w dniu pisania tego postu. Poza tym świetnie się bawiło w piachu, a dorośli cóż, też się świetnie bawili i czegoś nowego się nauczyli. Na przykład nie wiedziałam, że jest tyle gatunków kur, mam selfie z alpaką i po raz pierwszy natknęłam się na drzewo obwieszone smoczkami. 

 Schnullerbaum to idea, która przywędrowała z Danii, stamtąd też pochodzi najstarsze smoczkowe drzewko (rok 1920). Jak łatwo się domyślić pełnić ma ono funkcję terapeutyczną przy jakże traumatycznym rozstaniu. Maluch po namowach i pogadankach rodziców może swojego przyjaciela zostawić przy innych okazach (czyli opuszczonemu  nie będzie smutno), zawsze można go odwiedzić i jeszcze napisać list do Pana Smoczka. Muszę przyznać, że zmobilizowało mnie to do definitywnego pożegnania uspokajacza i w naszym przypadku. Podróże nie dość że kształcą, to jeszcze inspirują. :)
Z wiadomości dodatkowych: wiadomo, że zwierząt nie powinno się karmić przyniesionym jedzeniem, więc przy kasie można kupić torebeczki z karmą, a w koszach zostawić owoce, czy chleb, które potem są segregowane przez pracowników Aachener Tierpark. Poza tym na terenie Zoo jest miejsce, gdzie można kupić gorące przekąski i napoje. Na koniec parkowanie, miejsca jest mało, poza tym ulica, przy której znajduje się zwierzyniec leży w strefie Umweltzone, czyli trzeba mieć zieloną plakietkę na aucie.  Ulica prostopadła Adenaueralle już nie należy do tej strefy i spokojnie można zostawić samochód z nalepką żółtą, do przejścia będzie kilkaset metrów. Aachener Tierpark otwarty jest przez cały rok i coś mi się wydaje, że jeszcze tam zajrzymy, jeśli nie będzie innego planu na spędzenie niedzieli. 
Bibliografia i linki:
50 Jahre Aachener Tierpark, red. Manfred Kutsch, Aachen 2016.